W części dotyczącej rodziny Bartosz Marczuk, były wiceminister pracy w rządzie PiS, zaproponował zaskakujące rozwiązanie, bon mieszkaniowy: 40 tys. zł przy zawarciu małżeństwa lub narodzinach pierwszego dziecka; 60 tys. zł przy drugim dziecku i do 100 tys. zł przy trzecim i kolejnych dzieciach. Łącznie mowa o nawet 200 tys. zł.

Pojawił się też pomysł wprowadzenia 500 zł dochodu gwarantowanego dla każdego, kto pracuje.

Prowadzący „Stanu Wyjątkowego” przeliczają, jak bardzo budżet państwa ucierpiałby na takim rozwiązaniu.

— W Polsce jest 25 mln Polaków w wieku produkcyjnym, jak pomnożymy to przez 500, to mamy 12,5 mld miesięcznie, czyli 150 mld rocznie — wylicza Dominika Długosz.

Według obliczeń prowadzących, dopłata do mieszkań obciąży budżet państwa o kolejne 166 mld. — Jeśli te programy weszłyby w życie, to będą kosztować aż 316 mld rocznie! — dodaje dziennikarka „Newsweeka”.

— Tak kosztowne programy nie mają szans na przeforsowanie. Zapewne nie znajdą się w takiej formie w programie Prawa i Sprawiedliwości. Na tych panelach można powiedzieć wszystko. Zapewne do programu w takiej formie to nie trafi — wyjaśnia Jacek Gądek.

— Z drugiej strony też wydaje mi się, że tych świadczeń socjalnych jest tak dużo, że to już nie będzie żaden game changer. Trzeba jednak zaproponować coś innego, oprócz rozdawania pieniędzy — dodaje.

Zdaniem prowadzących PiS, mimo wszystko, będzie szukać hasła na miarę programu 500 plus. — Musi być tak samo prosty i trafiać do ludzi, przekładać się na ich portfele. Zresztą podczas konwencji Kaczyński mówił o tym, że trzeba napisać program, który trafi do ludzi, a nie będzie akademicką rozprawą. Prezes chce dostać 500 plus, które wygra mu wybory — dodaje Dominika Długosz.

PiS przygotowując program wyborczy, zleci najpewniej badania społeczne, które pokażą, czego naprawdę potrzebują dziś Polacy.

— Finalnie skończy się tak, że będą w PiS zamawiać całą masę badań. Oni są w tym świetni i bardzo doświadczeni, mają sprawdzone firmy badawcze. Na podstawie wyników wyciągną jakąś niezaspokojoną dotychczas potrzebę w polskim społeczeństwie i będą w stanie coś zaproponować — mówi Jacek Gądek.

— To też był element sukcesu w 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość wtedy zrobiło badania fokusowe, gdzie zapytano Polaków o pięć rzeczy, których się boją i pięć rzeczy, które im się podobają. Analizowano więc lęki, nadzieje i marzenia. I ta kampania była zszyta pod lęki, nadzieje, marzenia — tłumaczy Dominika Długosz.