Jeszcze kilka tygodni temu uczniowie planowali wyjazdy, a nauczyciele rezerwowali autokary i podpisywali umowy z biurami podróży. Dziś coraz częściej plany te lądują w koszu. Jak ustaliła Akcja Uczniowska, w wielu szkołach w całej Polsce anulowano lub zawieszono organizację wycieczek szkolnych. Powód nie ma nic wspólnego z pogodą, bezpieczeństwem czy brakiem chęci.
Chodzi bowiem o rozliczanie godzin ponadwymiarowych u nauczycieli i zmianę w Karcie Nauczyciela, która w praktyce wywołała paraliż.
Sara James o edukacji zdrowotnej. „Bez dwóch zdań to powinien być obowiązkowy przedmiot”
Nowelizacja, która miała pomóc
Nowelizacja Karty Nauczyciela miała na celu ujednolicenie zasad wypłaty wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe. Do tej pory szkoły stosowały różne praktyki – jedne płaciły, nawet gdy klasa była na wycieczce, inne odmawiały, argumentując, że „zajęcia się nie odbyły”. Teraz, zgodnie z nowymi przepisami, nauczyciel dostanie pieniądze tylko wtedy, gdy w dniu, w którym nie zrealizował swoich zajęć, wykona inne zadania – opiekuńcze lub wychowawcze, wyznaczone przez dyrektora.
Wszystko brzmi racjonalnie, dopóki nie pojawi się sytuacja wycieczki. Bo taki wyjazd zalicza się właśnie do „innych zadań wychowawczych i opiekuńczych”. Tyle że część organów prowadzących i dyrektorów obawia się, że kontrola uzna to za błędne rozliczenie. W efekcie – lepiej odwołać wycieczkę, niż potem tłumaczyć się przed kuratorium.
W niektórych szkołach znaleziono półśrodki: nauczyciele jadą z dziećmi, ale dzień wycieczki jest dla nich rozliczany jako „dodatkowy dyżur” lub „opieka bez godzin ponadwymiarowych”. W praktyce oznacza to, że część ich pracy pozostaje nieopłacona. – I to boli najbardziej – mówi Agata Markowska, nauczycielka. – Bo to nie jest tylko kwestia pieniędzy, tylko szacunku do tego, że ta praca też jest potrzebna – dodaje.
Burza wokół edukacji zdrowotnej. Prof. Izdebski: To jest paradoks
„Dzieci płakały, rodzice pytali, czy to jakiś żart”
Agata jest nauczycielką w jednej z podstawówek w Szczecinie. O wycieczce do Trójmiasta mówiła do tej pory z entuzjazmem. Dla wielu jej uczniów miał to być pierwszy wyjazd z klasą w życiu.
– Wszystko było dopięte – opowiada. – Zebraliśmy pieniądze, podpisaliśmy umowę, rodzice byli zadowoleni. I nagle dyrekcja zwołuje zebranie: „Musimy się wstrzymać, bo nie wiemy, jak rozliczyć godziny ponadwymiarowe”.
W szkole, w której pracuje, wielu nauczycieli ma przydzielone dodatkowe godziny – tak zwane „basiowe”. Po zmianie przepisów, które miały ujednolicić praktykę wypłat, pojawił się problem: co z tymi godzinami, gdy klasa jedzie na wycieczkę? W starym porządku nauczyciel często zachowywał prawo do wynagrodzenia, nawet jeśli jego zajęcia w tym dniu się nie odbyły, bo uczniowie byli poza szkołą. Teraz przepisy mówią jednak inaczej.
– Czyli teoretycznie, jeśli jadę z dziećmi, to jestem opiekunem, nie prowadzę lekcji, więc moja godzina ponadwymiarowa nie jest „zrealizowana” – tłumaczy Agata. – A jeśli nie mam jak jej odrobić, to tracę wynagrodzenie. Dla jednych to drobiazg, dla innych – kilkaset złotych miesięcznie. Ale bardziej niż o pieniądze chodzi o poczucie, że nasza praca opiekuńcza jest traktowana jak coś drugorzędnego.
W efekcie dyrekcja uznała, że lepiej nie ryzykować. Wycieczka została odwołana. – Dzieci płakały, rodzice pytali, czy to jakiś żart. Tłumaczyłam, że to decyzja odgórna, że chodzi o przepisy, ale w oczach dzieci widziałam tylko rozczarowanie. I żal. Bo one nie rozumieją, że ktoś w ministerstwie źle napisał ustawę – mówi nauczycielka.
„Skala nas poraziła”. Oto co spotyka dzieci w szkole
„To był kubeł zimnej wody”
Julita uczy historii w liceum w województwie śląskim. Szkoła, w której pracuje, od lat organizuje zagraniczne wyjazdy edukacyjne. W tym roku miała to być Praga – cztery dni zwiedzania, lekcje historii w terenie, spotkanie z rówieśnikami z czeskiej szkoły partnerskiej.
– Zbieraliśmy fundusze od maja. Rodzice płacili po trochu, uczniowie dorabiali. Aż nagle dyrekcja przekazała, że kuratorium zaleciło „ostrożność w planowaniu wycieczek z powodu niejasności związanych z godzinami ponadwymiarowymi” – opowiada Julita. – To był kubeł zimnej wody.
Kiedy Julita próbowała wyjaśnić, że przecież nauczyciel podczas wyjazdu też pracuje – opiekuje się uczniami, prowadzi zajęcia wychowawcze, odpowiada za bezpieczeństwo – usłyszała: „tak, ale przepisy mówią, że to nie są zajęcia dydaktyczne”.
– Czyli według prawa, kiedy jadę z uczniami na cztery dni, to moje godziny ponadwymiarowe po prostu znikają. A ja nie mam gwarancji, że ktokolwiek mi je policzy jako „zrealizowane”. Więc w razie kontroli to szkoła ponosi ryzyko finansowe – mówi.
Wycieczkę odwołano. Uczniowie próbowali interweniować – pisali list do dyrekcji, dzwonili do biura podróży. Nic nie pomogło. – Wyszłam z klasy i po raz pierwszy od dawna miałam łzy w oczach – wyjawia Julita. – To jest brak zaufania do nas, do nauczycieli, że potrafimy wykonywać swoją pracę odpowiedzialnie – dodaje.
Spór o edukację zdrowotną. Ministra mówi, że wszystko jest w porządku
„To jedna z najtrudniejszych form pracy”
Sabina, nauczycielka z województwa mazowieckiego, od lat organizowała jednodniowe wyjazdy integracyjne. W tym roku planowała wizytę w Kazimierzu Dolnym – klasyczne zakończenie jesieni, połączone z lekcją w plenerze.
– Dzieci już szykowały plecaki – mówi. – A potem przyszło zarządzenie: żadnych wyjazdów w czasie lekcji, dopóki nie będzie jasności, jak rozliczać godziny.
– Przecież opieka nad uczniami poza szkołą to jedna z najtrudniejszych form pracy. My nie mamy wtedy przerw, nie wychodzimy na kawę. Jesteśmy z dziećmi od rana do wieczora, często w stresie, żeby nikomu nic się nie stało. A teraz słyszymy, że to się „nie liczy”, bo nie odbyła się lekcja matematyki czy polskiego – zauważa Sabina, dodając, że to „absurd”.
Na pytanie, jak reagują uczniowie, Sabina odpowiada bez wahania: „są zawiedzeni”. – Dla nich to nie są przepisy, tylko niedotrzymane obietnice. A dla nas to kolejny sygnał, że ktoś w ministerstwie nie rozumie, na czym polega szkoła – podsumowuje.
„Sytuacja jest alarmująca”. Doniesienia uczniów płyną z wielu miast
„Ministerstwo odpowiedzialne za chaos”
Związek Nauczycielstwa Polskiego nie ma wątpliwości, gdzie leży odpowiedzialność. – Oświadczam, że jedyną instytucją odpowiedzialną za chaos, za ten niepokój i wzburzenie nauczycieli związane z niekorzystnymi rozwiązaniami dotyczącymi godzin ponadwymiarowych i wynagrodzenia z tego tytułu, jest Ministerstwo Edukacji Narodowej – powiedział prezes ZNP Sławomir Broniarz podczas konferencji prasowej w środę.
Jego zdaniem próby zrzucania winy na związki zawodowe są nie do przyjęcia. – To Ministerstwo Edukacji Narodowej – zgodnie z konstytucyjnymi uprawnieniami – jest odpowiedzialne za kształtowanie prawa. Obarczanie jakichkolwiek związków zawodowych, w tym także Związku Nauczycielstwa Polskiego za współudział w negatywnych rozwiązaniach, jest dla nas niedopuszczalne – podkreślił.
ZNP zaapelowało do resortu, by jak najszybciej wydano jasne wytyczne, które pozwolą szkołom bez obaw planować wyjazdy. W przeciwnym razie – jak ostrzega związek – edukacja pozaszkolna, czyli wycieczki, biwaki, zielone szkoły i obozy naukowe, mogą stać się rzadkością.
Nie chcą tej funkcji. Nauczycielka mówi, co się dzieje na zebraniach
Odwołano już 20 proc. wyjazdów szkolnych
Jeszcze rok temu w Polsce odbywało się ponad 150 tys. wycieczek szkolnych rocznie. Według danych Akcji Uczniowskiej, w tym semestrze odwołano już ponad 20 proc. zaplanowanych wyjazdów. Liczba ta może wzrosnąć, jeśli sytuacja prawna się nie wyjaśni.
W wielu szkołach zamiast tradycyjnych wycieczek pojawiły się „zastępcze formy”, takie jak wyjścia do pobliskiego kina, spacer po okolicy, wspólne zabawy na boisku. – To oczywiście lepsze niż nic, ale to nie to samo – mówi Sabina. – Dzieci potrzebują zmiany otoczenia, przeżycia czegoś razem. Tego nie zastąpi film w szkolnej sali.
W niektórych miastach rady rodziców zaczęły interweniować u władz samorządowych, prosząc o interpretację przepisów. Część dyrektorów deklaruje, że jeśli MEN nie doprecyzuje zasad do końca roku, po prostu przestanie organizować wyjazdy.
Wirtualna Polska skontaktowała się z biurem prasowym MEN. Do momentu opublikowania artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi w sprawie rozwiązania, jakie zostanie zaproponowane w związku z sytuacją w polskich szkołach.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski