Szykuje się konflikt na linii rząd-samorządy, tym razem z bonem ciepłowniczym w tle. Przedstawiciele jednostek samorządu terytorialnego (JST) są zaniepokojeni sposobem wprowadzenia i finansowania programu bonu ciepłowniczego. Po pierwsze zarzucają rządowi, że rozwiązania zawarte w ustawie nie były konsultowane z Komisją Wspólną Rządu i Samorządu (KWRiST). Po drugie – ich zdaniem – to przyczyna tego, że w ustawie znalazł się poważny błąd, a jest nim brak wynagrodzenia za obsługę wniosków, które zostaną rozpatrzone negatywnie. Takich może być zdecydowana większość.
Od kwot przyznanych bonów mamy dostać 3 proc. za obsługę, ale tylko i wyłącznie do tych, które są rozstrzygnięte pozytywnie. Takich wniosków, które będą składane, gdzie z góry będzie wiadomo, że będą negatywne decyzje, będzie znakomicie więcej – podkreśla Marek Wójcik, sekretarz strony samorządowej w KWRiST.
Problem dotyczy nie tylko finansowania, ale także samych kryteriów przyznawania świadczenia. Aby otrzymać bon, mieszkańcy muszą spełnić trzy warunki: po pierwsze, mieć dostęp do ciepła systemowego od przedsiębiorstwa ciepłowniczego. Tyle że – jak podkreślają samorządowcy – takiego kryterium mogą nie spełniać np. małe lokalne kotłownie albo lokale podłączone do kotłowni w pobliskiej szkole.
Bon na 100 tys. zł i waloryzacja 800 plus. Morawiecki dla WP o nowych pomysłach PiS
Kolejna kwestia: żeby załapać się na bon, trzeba płacić powyżej 170 złotych za gigadżul. A to, jak podkreśla Wójcik, dosyć wysoki poziom cen. Wreszcie trzecia kwestia to kryteria dochodowe, które przewidują, że można się ubiegać o takie wsparcie, o ile przeciętny miesięczny dochód nie przekracza 3272,69 zł w przypadku gospodarstwa jednoosobowego i 2454,52 zł na osobę w pozostałych przypadkach, co oznacza wynagrodzenia poniżej minimalnego.
Dlatego – jak podkreślają samorządowcy – w wielu miastach czy gminach praktycznie nikt nie będzie uprawniony do świadczenia. Np. w Krakowie z powodu samej tylko ceny ciepła odpada 90 proc. mieszkańców, a w Łodzi z 600 tys. mieszkańców uprawnione może być zaledwie tysiąc osób.
Sądowy impas wokół 1,4 mld zł. Pieniądze z narkobiznesu czy depozyty klientów?
Zdaniem samorządowców nawet w przypadku gmin, gdzie będą zapadały decyzje pozytywne, sytuacja nie musi być kolorowa. Wiele z nich będzie wydawało kilkadziesiąt razy więcej decyzji negatywnych niż pozytywnych. Może się tak zdarzyć, bo mieszkańcy będą składali wnioski „na wszelki wypadek”, licząc, że się uda. Nie mówiąc już o tych JST, gdzie np. mieszkańcy spełnią kryteria dochodowe, ale np. w gminie nie ma ciepła systemowego. Największy niepokój budzi to, że dojdzie do absurdalnej sytuacji, w której mimo braku uprawnionych mieszkańców gminy będą musiały ponosić koszty obsługi programu.
Nawet jeśli nie ma szans na pozytywną realizację wniosków, mieszkańcy mogą je składać, a samorząd będzie musiał wydać decyzję odmowną. Ustawa tymczasem przydziela gminom nowe zadanie zlecone związane z obsługą wniosków i ustala ryczałt w wysokości 3 proc., ale od każdej decyzji pozytywnej. – W dzisiejszym stanie prawnym my nie mamy prawa nie wydać decyzji. Musimy wydać decyzję administracyjną negatywną w tym przypadku, a to niestety jest koszt – tłumaczy Marek Wójcik. Kolejnym kosztem jest to, że gminy muszą także dostosować systemy informatyczne do przyjmowania wniosków elektronicznych, zatrudnić pracowników do ich obsługi oraz pokryć koszty korespondencji. Wszystko to bez gwarancji zwrotu poniesionych nakładów.
Co na to resort?
Nasi rozmówcy domyślają się, że problem wziął się stąd, że konstrukcja bonu ciepłowniczego była wzorowana na bonie energetycznym. Zresztą resort energii nie ukrywa, że wzorował się na tym pomyśle. „Rozwiązania z zakresu zwrotu kosztów obsługi wypłat bonu ciepłowniczego dla samorządów są tożsame z tymi, które funkcjonowały w ustawie o bonie energetycznym” – napisało ministerstwo w odpowiedzi na nasze pytania. Tylko że w tym przypadku jego zakres stosowania był znacznie szerszy, bo dotyczył osób z dostępem do energii elektrycznej. Łącznie o bon energetyczny ubiegało się ponad 2 mln ludzi i trudno było znaleźć samorząd, w którym nie było pozytywnych decyzji.
Rząd robi porządek w podatku od spadków i darowizn. Oto co się zmieni
Ministerstwo nie planuje na razie „dłubania” w kryteriach przyznawania bonu. Progi dochodowe zostały przyjęte na podstawie aktualnie funkcjonującego mechanizmu. Chodzi o wsparcie dla najuboższych gospodarstw domowych w postaci dodatku mieszkaniowego, funkcjonujące na podstawie ustawy z 2001 r. o dodatkach mieszkaniowych.
Zasady programu zostały opracowane tak, aby kierować wsparcie tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne, czyli do gospodarstw domowych najbardziej narażonych na skutki wysokich kosztów ogrzewania z ciepła systemowego. Bon ciepłowniczy jest działaniem doraźnym skierowanym do najbardziej potrzebujących gospodarstw domowych – czytamy w odpowiedzi Ministerstwa Energii.
Jednocześnie resort obecnie nie przewiduje zwiększenia środków finansowych przeznaczonych na realizację bonu ciepłowniczego. W 2026 r. koszt wypłaty bonów oraz obsługi programu przez samorządy został wyznaczony na około 885 mln zł, w tym 25,8 mln zł na pokrycie kosztów wypłat bonów przez gminy.
Ministerstwo zwraca uwagę, że wiele samorządów, na których terenie funkcjonują systemy ciepłownicze stosujące cenę ciepła nie wyższą niż 170 zł/GJ, informuje swoich mieszkańców, aby nie składali wniosków o wypłatę bonu. Podobnie dzieje się w przypadku, gdy na terenie gminy nie działa żaden system ciepłowniczy.
Zadanie jest rządowe, a samorząd jest wykonawcą. I życzę sobie uczciwej zapłaty za jego realizację – mówi Marek Wójcik.
Samorządowcy pokazują resortowi dwie możliwe ścieżki wyjścia z problemu. Pierwsza to przyznanie ryczałtu także za decyzje odmowne, choć wydaje się mało prawdopodobna w kontekście deklaracji resortu, że nie ma mowy o zwiększeniu finansowania programu. Opcja numer dwa wydaje się bardziej prawdopodobna – to pomysł, żeby urzędy nie musiały wydawać formalnych odmownych decyzji, a jedynie informowały mieszkańców, że nie spełniają kryteriów. To zmniejszyłoby koszty obsługi wniosków dla samorządów. Problemem może być to, że i jedna, i druga ścieżka wymaga zmian prawnych.
Analizujemy różne scenariusze, jak wesprzeć samorządy – mówi nam minister energii Miłosz Motyka pytany o pomysły samorządowców.
Szef resortu konsultuje się z włodarzami, więc wkrótce możemy poznać rozwiązanie problemu. Decyzja musi zapaść szybko, bo program rusza w poniedziałek. To wtedy otwiera się okienko na składanie wniosków na ten rok, które potrwa do połowy grudnia. Bon przysługuje za sezon grzewczy w trzech różnych wysokościach: 500 zł dla gospodarstwa domowego, gdy cena ciepła netto wynosi od 170 zł/GJ do 200 zł/GJ, 1000 zł, jeśli cena ciepła wynosi między 200 a 230 zł za GJ, i 1750 zł, jeśli przekracza 230 zł/GJ. W kolejnym roku wnioski będzie można składać od 1 lipca przyszłego roku i kwoty bonu mają wzrosnąć od 1000 do nawet 3500 zł (w zależności od wysokości rachunków).
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl