• W sobotę wieczorem zaczęła obowiązywać nocna prohibicja w dwóch dzielnicach Warszawy; 
  • Zdaniem Krzysztofa Brzózki należałoby pójść dalej i taki zakaz wprowadzić w całej Polsce. „Jest zapis w Konstytucji, który mówi, że każdy obywatel ma równe prawo do spokoju i do wypoczynku” – przekonywał w TOK FM były dyrektor PARPA; 
  • Dopytywany, czy da się w ogóle wyegzekwować częściowe zakazy, odpowiedział krótko: „Jest pewne ułatwienie dla sprzedawców”. – Kasy fiskalne potrafią zamknąć sprzedaż pewnych artykułów o określonej godzinie, więc po prostu nie da się ich wbić na kasę – tłumaczył. 

W sobotę od godziny 22.00 zaczął obowiązywać nocny zakaz sprzedaży alkoholu na terenie dwóch dzielnic w Warszawie: Śródmieścia i Pragi-Północ. Dotyczy on sklepów, stacji benzynowych i stoisk detalicznych w lokalach gastronomicznych. Zakaz obowiązuje od godziny 22.00 do 6.00.

– Więcej osób, które zaczęło wieczór z alkoholem, nie poszło do sklepów, żeby kupić go więcej i się dobić. Również mieszkańcy, którzy mają w okolicy takie sklepy mieli spokojniejszą noc; pierwszą od dość dawna. To bezsprzeczne zalety. Wady? Niestety, są miejsca w Warszawie, gdzie wystarczy przejść 20-50 m i znaleźć się w sąsiedniej dzielnicy, w której sklepy zamknięte już nie są. Zresztą w ramach happeningu sporo grup, szczególnie młodych ludzi, takie wieczorne czy nocne marsze sobie urządziło – skomentował w TOK FM były dyrektor PARPA Krzysztof Brzózka. 

„Nocna prohibicja równo w całej Polsce”

W ocenie gościa TOK FM nocna prohibicja nie ma sensu, jeśli wprowadzana jest w poszczególnych dzielnicach. A to tym bardziej, mówił, że w przypadku np. aglomeracji śląskiej czy gęstej zabudowy gęstej zabudowy warszawskiej z sąsiednimi gminami, taki zakaz ma „dość” ograniczony wpływ na zachowania ludzi.

Dlatego, jak podkreślił, poszedłby nawet dalej.

– On powinien obowiązywać równo w całej Polsce, jak zresztą było to planowane ładne kilka lat temu przez Unię Metropolii Polskich. Bez kłótni, bez awantur, bez happeningów, które temu mogą towarzyszyć i bez problemów. Chociażby takich, jakie ma miasto czy gmina Grójec, która cieszyła się zakazem nocnej sprzedaży przez około tydzień, bo wojewoda ze względów proceduralnych uchylił uchwałę – dodał w rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem.  

Brzóska wskazał przy tym, że przemawia za tym także kilka innych czynników. Wśród nich np. zapis w Konstytucji, który mówi, że każdy obywatel ma równe prawo do spokoju i do wypoczynku. – Także w tejże konstytucji mowa jest o tym, że ograniczenia można wprowadzić wyłącznie ze względu na ważny interes społeczny, a sprzedaż sprzedaży narkotyku, jakim jest alkohol, sprzedaż trucizny, jaką jest alkohol, nie mieści się w kategorii praw wolności osobistej. Tym bardziej że już teraz sprzedawany jest on przecież po uzyskaniu specjalnego zezwolenia. Nie jest to więc towar jak każdy inny, który powinien być dostępny ot tak – dodał.

Quiz: Sprawdź, czy jesteś na bieżąco! Quiz o ważnych i ciekawych wydarzeniach minionego tygodnia

„Nie da się wbić na kasę”

– A da się w ogóle, jak na razie na poziomie dwóch dzielnic takie zakazy wyegzekwować? – chciał też wiedzieć prowadzący.

– Tutaj jest pewne ułatwienie dla sprzedawców: kasy fiskalne potrafią zamknąć sprzedaż pewnych artykułów o określonej godzinie, więc tego artykułu po prostu nie da się wbić na kasę – odpowiedział były dyrektor PARPA. 

Jak od razu dodał, nie słyszał też o tym, żeby w miastach czy w gminach, w których wprowadzono ten zakaz, ktoś próbował go łamać, bo też bardzo łatwo to wykryć i wyciągnąć konsekwencje. – Zresztą przypomnę szanownym sprzedawcom, że wszystkie paragony lądują w Ministerstwie Finansów, a samo przeprowadzenie kontroli wcale nie będzie trudne. Nie radzę więc porywać się na taki wyczyn, żeby sprzedać alkohol chociażby o godz. 22.03 – podsumował w TOK FM. 

Źródło: TOK FM