W końcu się udało. Po latach bycia ciekawostką i obietnicą dla pasjonatów – Linux oficjalnie przekroczył 3% udziału wśród graczy Steama. Niby niewiele, ale za tą liczbą kryją się miliony aktywnych użytkowników i najbardziej dynamiczny wzrost od czasu premiery Steam Decka.

Wszystko wskazuje na to, że ów przełom nie jest przypadkiem. Wraz ze zbliżającym się końcem wsparcia dla Windowsa 10 coraz więcej użytkowników zaczęło szukać alternatywy. Dla graczy, którzy nie chcą przesiadać się na Windowsa 11, Linux stał się całkiem oczywistym wyborem. Tam granie nie jest już drogą przez mękę i smutną zgodą na kompromisy.

Valve konsekwentnie tworzy dla niego ekosystem – od własnego systemu SteamOS po narzędzia: choćby Protona, które to pozwalają uruchamiać większość gier z Windowsa bez dodatkowej konfiguracji. Dla wielu to argument absolutnie wystarczający: system darmowy, coraz bardziej stabilny i z biblioteką gier porównywalną z konkurencją. Jeszcze kilka lat temu granie na Linuxie było wręcz drogą krzyżową. A dziś: „po prostu działa”.

Koń trojański Linuksa

Nie sposób przecenić tu wpływu Steam Decka. Mobilna konsola Valve, działająca w oparciu o Linuxa, sprzedała się w milionach egzemplarzy i stale utrzymuje się w czołówce globalnych bestsellerów na Steamie. To właśnie dzięki niej udział Linuxa w statystykach tak gwałtownie wzrósł.

SteamOS Holo – system napędzający Decka – odpowiada dziś za ponad 27% wszystkich instalacji Linuxa wykrywanych w badaniu Valve. To akurat niesamowicie ciekawe liczby: co czwarty użytkownik Linuxa na Steamie korzysta z urządzenia przenośnego, a nie klasycznego peceta. To paradoksalnie najskuteczniejsza kampania marketingowa w historii oprogramowania open source: sprzedać miliony egzemplarzy sprzętu opartego na Linuksie, nie używając ani razu tego słowa w reklamach? Przecież to PR-owe „pozytywne kuriozum”. Majstersztyk.

Czytaj dalej poniżej Fani Linuksa i KDE będą zachwyceni. Wysiłki się opłaciły Zapomnij o Windowsie! Te dystrybucje Linuxa robią furorę w 2025 roku. Nowa fala dystrybucji

Deck jest lokomotywą, ale w wagonach tego pociągu zmieściło się sporo nowości. W zestawieniu pojawiają się nowinki, które jeszcze rok temu nie istniały w świadomości graczy: CachyOS (+1,32%), Bazzite (+4,24%) oraz Freedesktop SDK 25.08 (+4,29%).

A zatem Linux zaczyna wychodzić poza wąską grupę entuzjastów. Wspomniane distro stawiają na prostotę, integrację z Flatpakiem i kompatybilność ze sprzętem gamingowym. Użytkownik tam nie musi już znać terminala, by grać w najnowsze tytuły AAA. Jednocześnie klasyczne dystrybucje: Fedora, Ubuntu oraz Linux Mint wciąż utrzymują stabilny udział, choć ich tempo wzrostu jest mniejsze. Wszystko przez odpowiednie już nasycenie rynku oraz cały czas umacniającą się pozycję innowacyjnych, skierowanych bezpośrednio do graczy, dystrybucji.

Steam Frame i dominacja ValveOS

Na horyzoncie pojawia się kolejny gracz – Steam Frame, rzekome (na razie) gogle VR z systemem SteamOS. Jeśli plotki się potwierdzą, może to być moment, w którym Linux przestanie być „tym trzecim”, a stanie się pełnoprawnym środowiskiem gamingowym z własną infrastrukturą i dedykowanym, wręcz referencyjnym sprzętem.

Valve od lat udowadnia w ten sposób, że nie interesuje ich klasyczny model rywalizacji z Microsoftem. Zamiast konkurować – tworzą alternatywny ekosystem: otwarty, wydajny, zoptymalizowany pod własne potrzeby. W perspektywie kilku lat może się okazać, że „3%” było tylko początkiem krzywej. I to w ujęciu wykładniczym.

Czytaj również: Oto Linux z nietypowym systemem plików. Co go wyróżnia?

Punkt zwrotny

Niby tylko statystyka. Ale dla komentatorów branży to mocny znak, że Linux przekroczył próg masowej świadomości graczy. Nie jest już niszą, lecz świadomym, powszechnym wyborem. Żyjemy obecnie w niezwykle ciekawych technologicznie czasach. Monopol Windowsa w gamingu zaczyna pękać. Nie mówimy tu już o sytuacji, w której po „pingwinka” sięgają jedynie entuzjaści, lecz zupełnie „randomowi”, zwykli gracze. Tacy, którzy jeszcze 5 lat temu, musowo używaliby właśnie Windowsa.