SPIS TREŚCI

  1. Dzieci słychać, ale ich nie widać
  2. Leki — bez kontroli, bez wypisanej recepty
  3. „Przywróciliśmy troje dzieci do życia”

Dzieci słychać, ale ich nie widać

W podniszczonej willi mieszkało niemieckie małżeństwo z trojgiem dzieci — 10-latkiem i ośmioletnimi bliźniętami. Jak się okazało, chłopcy nie byli zapisani do żadnej szkoły i odkąd w 2021 r., w samym środku pandemii koronawirusa, rodzina wprowadziła się pod ten adres, nie zostali zarejestrowani w żadnej placówce medycznej. Rodzice pracowali zdalnie i nie kontaktowali się z sąsiadami, co sprzyjało zachowaniu anonimowości.

Mieszkańców pobliskich domów zaczęły jednak niepokoić dobiegające zza murów dziecięce głosy — kilkulatków nie było widać, było ich za to coraz częściej słychać. W końcu mieszkająca w sąsiedztwie osoba zadzwoniła pod numer alarmowy i opowiedziała dyspozytorowi o swoich podejrzeniach. Stróże prawa potraktowali zgłoszenie poważnie, najpierw dyskretnie obserwowali posesję, a po dwóch tygodniach, 28 kwietnia, wkroczyli do środka.

Jeden z policjantów ujawnił później hiszpańskiej prasie, że spanikowana na ich widok matka przekonywała, że dzieci są „poważnie chore” i nie można się do nich zbliżać. Chłopcy mieli wtedy założone po trzy maseczki higieniczne, ale poza tym nie wyglądali jakby cokolwiek im dolegało, przynajmniej fizycznie. Kobieta upierała się jednak przy swoim.

Leki — bez kontroli, bez wypisanej recepty

Uwadze mundurowych nie umknęły fatalne warunki, w jakich żyła rodzina. Choć przeszukiwanie było utrudnione przez przerwę w dostawie prądu, wywołanej ogólnokrajową awarią, nie dało się nie zauważyć, że we wnętrzach piętrzyły się stosy odpadków oraz zapasów leków. Późniejsze śledztwo wykazało, że to m.in. specyfiki stosowane niekiedy w terapii ADHD, w większości kupowane na czarnym rynku — rodzice podawali je synom w ogromnych ilościach i bez żadnej kontroli.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego dzieci były przetrzymywane w domu?

Co się stało z rodzicami dzieci?

Jakie były warunki życia dzieci w tym domu?

Jakie były reakcje dzieci po uwolnieniu?

Według informacji, do jakich dotarł serwis mirror.co.uk, w domu znajdowały się klatki i to tam mieli sypiać chłopcy. Z kolei dziennik „El Espanol” precyzował, że dziecięce pokoje wyglądały jak cele, a łóżka obstawiono lalkami i rysunkami przedstawiającymi potwory. Kto z domowników wpadł na taki pomysł — nie wiadomo.

Chłopcy, choć już w wieku szkolnym, nosili pieluchy. Gdy funkcjonariusze chcieli wyprowadzić na zewnątrz całą trójkę, odkryli, że w domu nie ma nawet butów w dziecięcych rozmiarach. Bracia musieli więc przejść do radiowozu boso. Jeden z nich zatrzymał się w trawie i zaczął ją gładzić z niedowierzaniem, drugi zareagował strachem na widok ślimaka. Było jasne, że dzieci przez długi czas nie miały kontaktu ze światem zewnętrznym.

„Przywróciliśmy troje dzieci do życia”

Biegli psychiatrzy aktualnie sprawdzają, czy para mogła zmagać się z zaburzeniami psychicznymi, jak na przykład zespół Münchhausena. Nie mają jednak wątpliwości, że to, co przez cztery lata działo się za zamkniętymi drzwiami, przypominało funkcjonowanie prywatnej sekty — z obsesyjną potrzebą kontroli i wzniecaniem atmosfery strachu.

MedonetPRO OnetPremium

MedonetPRO OnetPremiumMedonet

Dzieci przez cały czas były karmione i, jak się okazało, nie chorowały na nic. Śledczym udało się dotrzeć do ich ostatnich badań z 2019 r., wykonanych w dawnym miejscu zamieszkania — testy nie wykazały niczego niepokojącego. Po odebraniu rodzicom bracia zostali przetransportowani do szpitala uniwersyteckiego, gdzie ponownie zostali przebadani i trafili pod opiekę medyków.

Rodzeństwo nie miało problemów z podstawową komunikacją. Posługiwało się językiem angielskim (matka była z pochodzenia Amerykanką), jednak poza tym było zaniedbane pod względem edukacyjnym, a także psychicznym i społecznym. Dość powiedzieć, że na widok obcych chłopcy początkowo reagowali przerażeniem.

Rodzice, 53-letni obywatel Niemiec — pochodzący z Hamburga filozof i jego 48-letnia żona urodzona w USA, usłyszeli zarzuty stosowania przemocy domowej i znęcania się nad dziećmi. Stracili prawa rodzicielskie, a ich synowie trafili do rodziny zastępczej. Powrót chłopców „do świata” oraz nadrabianie zaległości najpewniej jednak zajmą więcej czasu — policjanci porównywali ten proces do przebudzania się z koszmaru.

— Zlikwidowaliśmy dom grozy — powiedział mediom główny komisarz policji w Oviedo, Francisco Javier Lozano. — Przywróciliśmy do życia troje dzieci. Nigdy nie przypuszczałem, że coś podobnego może się wydarzyć w tym kraju.