Ale do rzeczy. Przed tamtym meczem Iga miała z Sabalenką bilans 5:2 — w tym 3:0 na mączce i dwukrotnie pokonała ją wcześniej także na twardej nawierzchni. W Madrycie Sabalenka wzięła częściowy rewanż na mączce, wygrywając w pamiętnym, niesamowitym finale 6:3, 3:6, 6:3. I tu dochodzimy do najważniejszego momentu. Jaka wówczas była postawa Aryny Sabalenki?
— Jestem bardzo szczęśliwa, to był świetny mecz, bardzo trudna walka, naprawdę intensywna. Pojedynki z Igą zawsze są ciężkie, popycha mnie do granic możliwości. Naprawdę podobają mi się nasze starcia. Mam nadzieję, że w tym sezonie zagramy jeszcze wiele finałów — mówiła wtedy Sabalenka.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Do 24. roku życia Białorusinka była tenisistką o ogromnych możliwościach fizycznych, ale bez stabilności mentalnej. Miała potężny serwis, który równie często mógł zerwać siatkę, jak trafić w kibica. Jednym słowem, była nieregularna, a w tenisie to największa wada, niezależnie od poziomu.
Sabalenka pukała do bram ścisłej czołówki, ale wciąż czegoś jej brakowało. Musiała najpierw poukładać sobie w głowie, że już jest wielką zawodniczką, ale do zostania jedynką, do wygrywania turniejów wielkoszlemowych, potrzebuje wejść na kolejny poziom. W tamtym czasie punktem odniesienia była właśnie Iga. Zawodniczka, która przebojem wdarła się na szczyt niemal z marszu, prosto z juniorskiego tenisa. Sabalenka, jak sama wspomniała, popchnęła ją do granic możliwości.
Droga Sabalenki była inna. Ona musiała dłużej czekać na swój moment. Dziś święci największe triumfy. W Rijadzie po raz drugi z rzędu odebrała statuetkę dla najlepszej tenisistki roku. Zmiany się opłaciły: zatrudniła biomechanika do poprawy serwisu, wyciszyła emocje, poukładała otoczenie. Efekt? Od wielu miesięcy utrzymuje się na szczycie.
Iga Świątek przed kluczową decyzją. Może zmienić wszystko
Wcześniej takich przypadków było wiele. Żeby daleko nie szukać choćby Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković wzajemnie nakręcali się do kolejnych udoskonaleń swojego tenisa.
W Rijadzie widać jak na dłoni, że Iga, która nigdy nie musiała nikogo gonić, zaczyna to rozumieć. Widzi, że bez zmian w swoim tenisie, bez czasu poświęconego na dopracowanie atutów i dorzucenie nowych elementów, nie da się już zrobić kolejnego kroku. Nie chodzi tylko o Sabalenkę, trend w czołówce jest jasny: tenisistki grają mocno, płasko, agresywnie. Dla Igi, szczególnie na twardych nawierzchniach i w halowych warunkach, to coraz trudniejsze środowisko.
Najważniejsze jest to, że Świątek zdaje sobie z tego sprawę. Wie, że tylko poprzez świadome odpuszczenie niektórych turniejów i spokojny trening może dokonać tego, co w ostatnich latach zrobiła jej największa rywalka. To ona przez długi czas popychała Sabalenkę do granic możliwości. Teraz role się odwróciły. Zobaczymy, z jakim efektem.