• Kulisy buntu w Narodowym Banku Polskim.
  • Kto z zarządu NBP miał sprzeciwić się prezesowi Adamowi Glapińskiemu.
  • Jaki jest polityczny wymiar rozłamu w NBP. 
  • Co Glapiński chce ugrać w negocjacjach z Tuskiem.

26 września rząd przyjął
projekt ustawy budżetowej na 2026 r. z dochodami na poziomie 647,2 mld zł, wydatkami 918,9 mld zł i deficytem 271,7 mld zł. Zgodnie z ustawą o
Narodowym Banku Polskim prezes NBP w imieniu
Rady Polityki Pieniężnej przekazuje Radzie Ministrów i Ministrowi Finansów opinię w sprawie projektu budżetu państwa. 

Zanim to jednak nastąpi, zarząd NBP musi uzgodnić wersję opinii, którą prezes banku przedstawi Radzie Polityki Pieniężnej. W tej sprawie członkowie zarządu NBP spotkali się po raz pierwszy 23 października. Prezes
Adam Glapiński przedstawił im projekt dokumentu zatytułowany “Opinia Rady Polityki Pieniężnej do projektu Ustawy budżetowej na rok 2026”.  

Glapiński unieważnia głosowanie zarządu 

Dotarliśmy do niego. Pierwsza wersja datowana jest na 23 października. Miała wywołać gorliwą dyskusję na zarządzie – usłyszeliśmy od naszego informatora z NBP. Powodem zamieszania miała być zbyt stonowana forma oceny polityki finansowej rządu
Donalda Tuska. Część zarządu domagała się przyjęcia surowszej opinii. Ostatecznie projekt został zdjęty z obrad. 

Dzień później pojawiła się kolejna wersja projektu opinii z niewielkimi zmianami. Głosowanie nad nią trwało do 27 października do godziny 14. Tuż przed zamknięciem głosowania zostało ono zdjęte z obiegu. – Prezes Glapiński wiedział, że przegra głosowanie. Nie chciał do tego doprowadzić, więc je unieważnił – twierdzi nasz informator.  

NBP nie wyjaśniło nam, z jakich powodów prezes Glapiński anulował głosowanie.  

30 października odbyło się kolejne posiedzenie zarządu NBP. Pojawiła się na nim ta sama wersja projektu. Ponownie nie zdobyła ona uznania wśród wszystkich członków zarządu. Wobec tego Glapiński zarządził przerwę do 3 listopada. Tego dnia, po zmianach w dokumencie, w końcu udało się przyjąć opinię w drodze głosowania zarządu.  

Wojna w NBP. Chodzi o politykę, a nie merytorykę 

Jakich zmian dokonano? Z dokumentu, do którego dotarliśmy, wynika, że poprawki dotyczą głównie wydźwięku rozdziałów opinii. Przykładowo, w pierwotnej wersji opinii czytamy, że tytuł drugiego rozdziału pierwotnie brzmiał “Sytuacja sektora finansów publicznych w 2025 r.”. W przyjętej przez zarząd wersji brzmi “Wyraźne pogorszenie sytuacji sektora finansów publicznych w latach 2024-2025”.  

Wprowadzone zmiany w opinii miały uwypuklić złą sytuację finansową Polski pod rządami Donalda Tuska i skrytykować politykę fiskalną prowadzoną przez nową władzę. Komu zależało na uwypukleniu złej sytuacji gospodarczej Polski? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w tej grupie są członkowie zarządu związani z Prawem i Sprawiedliwością: Artur Soboń, Rafał Sura i Paweł Szałamacha. Mogą liczyć na wsparcie Pawła Muchy, który z prezesem Glapińskim od kilku lat pozostaje w otwartym konflikcie.  

Zapewne ”buntownicy” są świadomi, że nie mają, co liczyć na kolejną kadencję w NBP. Pozostaje im zdobyć przychylność kierownictwa Prawa i Sprawiedliwość. Wcześniej Soboń był
m.in. wiceministrem finansów w drugim rządzie Morawieckiego, Sura członkiem Trybunału Stanu z rekomendacji PiS a Szałamacha ministrem finansów w rządzie Beaty Szydło. Przedstawienie Radzie Polityki Pieniężnej krytycznej opinii polityki finansowej rządu Tuska ucieszyłoby Nowogrodzką, a wspomnianym członkom utorowałoby drogę do partyjnych struktur, a może nawet rządowych – w przypadku powrotu PiS-u do władzy. 

Awantura w zarządzie NBP opóźniła dostarczenie opinii do członków RPP. Rada powinna otrzymać ją przynajmniej na tydzień przed posiedzeniem, a dostała w poniedziałek, 3 listopada. Członkini RPP profesor Joanna Tyrowicz potwierdziła nam tę sytuację. – Co więcej, nie było nawet wiadomo, kiedy ona w końcu dotrze – mówi profesor Tyrowicz.

NBP nie odpowiedziało nam na pytania o to, ile było wersji opinii oraz czym się różniły. Bank nie wyjaśnił nam również, dlaczego opinia dotarła do RPP tak późno. 

Glapiński ograł przeciwników? Dyskusja RPP nad opinią utajniona 

Bunt części zarządu NBP może pójść na marne, bo prezes Glapiński miał przedstawić Radzie Polityki Pieniężnej własną wersję opinii. Jak się dowiedzieliśmy, ma być ona “przymilna” dla rządu Donalda Tuska. Słowo “inflacja” pojawia się w niej raz. W opinii miałoby też brakować oceny wpływu polityki fiskalnej na warunki prowadzenia polityki pieniężnej. 

Glapiński ograł buntowników dzięki temu, że ma większość w Radzie Polityki Pieniężnej, której przewodniczy. Przebieg dyskusji nad opinią RPP do projektu budżetu został utajniony, co jest ewenementem. Dzięki temu zagraniu Glapińskiego nikt z członków zarządu NBP nie dowie się, w jaki sposób doszło do zmian w ostatecznym dokumencie. 

– Nie chodzi o to, czy ta opinia jest pozytywna, czy negatywna dla rządu. To jest wewnętrzny konflikt zarządu NBP. Jedni rzucają kamyczki, drudzy szukają rączek, żeby je nimi wypełnić. Nie chodzi o meritum. Nikt nie bierze pod uwagę interesu publicznego – komentuje członki RPP profesor Tyrowicz. 

Opinia Rady Polityki Pieniężnej do projektu Ustawy budżetowej na rok 2026 powinna niebawem pojawić się na stronach NBP. Wówczas okaże się, czy prezes Glapiński faktycznie przedstawił inną wersję dokumentu niż tą, którą uzgodnił zarząd NBP. 

– Ten dokument nie pełni swojej funkcji od ośmiu lat, od kiedy prezes Glapiński przestał opiniować politykę fiskalną rządu. Zawiera wiele sformułowań ocennych bez żadnego poparcia w analizach ekonomicznych  – ocenia profesor Tyrowicz. 

Glapiński pójdzie na układ z Tuskiem? Stawką jest wiceprezes Kightley 

W ubiegły poniedziałek, 3 listopada, w NBP oprócz głosowania nad wersją opinii do projektu budżetu państwa miały odbyć się jeszcze dwa inne, które prezes Glapiński przegrał. To pokazuje, że konflikt w zarządzie NBP może szybko się nie skończyć. Tym bardziej że pojawia się drugie dno tej wojny. Chodzi o pierwszą zastępczynię prezesa NBP wiceprezes Martę Kightley. To zaufany człowiek Glapińskiego. – Marta jest prawą ręką prezesa. Bardzo wiele mu zawdzięcza. Bez Glapińskiego nie zrobiłaby takiej kariery w bankowości, nie mówiąc już o samym banku centralnym – mówi nam nasze źródło w NBP. 

Kadencja Marty Kightley kończy się 8 marca 2026 roku. Glapiński potrzebuje swojej zastępczyni na pozostałe dwa lata swojej prezesury. Chce mieć też swojego człowieka w NBP, gdy będzie musiał w 2028 roku opuścić bank. 

Członkowie zarządu NBP są powoływani i odwoływani przez prezydenta RP na wniosek prezesa NBP. Ich kadencja trwa 6 lat i ta sama osoba nie może być członkiem zarządu NBP dłużej niż dwie kolejne kadencje. Wobec tego Marta Kightley mogłaby zostać powołana na drugą kadencję wiceprezesa NBP. Problem w tym, że pod wnioskiem prezesa Glapińskiego musi znaleźć się kontrasygnata premiera Donalda Tuska. Bez niej Marta Kightley nie zostanie powołana. Wówczas wniosek Glapińskiego nie trafi nawet do prezydenta Karola Nawrockiego. 

Jak dowiedzieliśmy się z naszych źródeł w NBP, Adam Glapiński nie kryje się z tym, że zamierza ubiegać się o kontrasygnatę premiera w sprawie powołania Marty Kightley na drugą kadencję. Mówi o tym otwarcie w banku czy na posiedzeniach RPP. Kilka tygodni temu miał spotkać się w tej sprawie z ministrem finansów Andrzejem Domańskim. Zapytaliśmy zarówno NBP i ministerstwo finansów, w jakiej sprawie spotkali się szefowie obu instytucji. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Bank centralny nie odpowiedział nam również na pytanie, czy prezes Glapiński ubiega się o kontrasygnatę premiera dla powołania Marty Kightley na kolejną kadencję członka zarządu NBP. 

O komentarz dotyczący umowy między prezesem Glapińskim a premierem Tuskiem w sprawie kontrasygnaty dla kandydatury wiceprezes Kightley zapytaliśmy również Kancelarię Rady Prezesa Ministrów. Ona również milczy w tej sprawie. 

Donald Tusk ma jeszcze inną opcję w zanadrzu. Może nie podpisać wniosku o powołanie Marty Kightley na kolejną kadencję członka zarządu. Tym samym zablokuje wybór nowego wiceprezesa banku centralnego. Zrobił tak w 2008 roku, blokując powołanie Witolda Kozińskiego na wiceprezesa NBP. Tusk ugiął się po siedmiu miesiącach, ostatecznie podpisując nominację Kozińskiego. 

 Źródło: Radio ZET

Byłeś świadkiem czegoś niespodziewanego? Masz temat, którym powinniśmy się zająć?

Zgłoś sprawę przez Czerwony telefon Radia ZET