Lily Allen zyskała rozgłos dzięki piosence „Smile”, która przed laty szturmem wdarła się na listy przebojów. Później można mieć wrażenie, że jej gwiazda przygasła. Piosenkarka nie dała jednak o sobie zapomnieć, bo jej kontrowersyjne wypowiedzi wciąż niosą się po obrzeżach show-biznesu. Jakiś czas temu głośno mówiła o swoich aborcjach. Allen przyznała nawet, że nie pamięta, ile ich tak naprawdę miała.
Na początku tego roku chwaliła się z kolei nowy biustem. Gwiazda przyznała, że poddała się operacji powiększenia piersi. Efektami rzecz jasna podzieliła się w mediach społecznościowych. Nie da się jednak ukryć, że to jej związek z Davidem Harbourem, znanym ze „Stranger Things” wywołał największe emocje. Rozstanie nie przebiegło bowiem w pokojowej atmosferze. Lily oskarżyła aktora o niewierność, przekonując, że mężczyzna miał nawet profil na aplikacji randkowej, gdzie w tajemnicy spotykał się z innymi kobietami.
Tym razem o Allen głośno zrobiło się w kontekście kreacji, którą włożyła na premierę „Igrzysk Śmierci”. Piosenkarka zaprezentowała się w prześwitującej stylizacji Diora, która pierwszy raz została zaprezentowana podczas jesiennej kolekcji w 1999 roku. Szydełkowa suknia odsłoniła bieliznę piosenkarki i podkreśliła zgrabną figurę i z pewnością mogłaby być jedną z „sukien zemsty”, które doskonale znamy z show-biznesu.