Powikłania, jakich wcześniej nie widziano
– Widzimy powikłania urazów, których w czasie wojny nie widział dotąd żaden żyjący człowiek – mówi Alex, zagraniczny wolontariusz-medyczny pracujący w rejonie Zaporoża dla „The Telegraph”.
Mężczyzna podkreśla, że ranni godzinami i dniami czekają w podziemnych punktach stabilizacyjnych, zanim trafią do szpitala. Niektórzy żołnierze trafiają do placówki medycznej dopiero po dwóch tygodniach od zranienia.
– Zgorzel gazowa to coś, o czym uczysz się w szkole… Na Ukrainie jednak widzisz ją na własne oczy, bo ludzie tkwią z takimi ranami i nie dostają właściwej pomocy – nie da się ich wystarczająco szybko przetransportować do szpitala – twierdzi.
Czym jest zgorzel gazowa?
Zgorzel gazowa nazywana jest też gangreną. To wyjątkowo złośliwe zakażenie wywoływane przez bakterie Clostridium (głównie Clostridium perfringens).
Autorzy pracy „Problem zgorzeli gazowej na ostrym dyżurze chirurgicznym – doświadczenia własne” opublikowanej w „Polish Journal of Surgery” zaznaczają, że choroba jest najczęściej skutkiem urazu, choć zdecydowany wzrost zakażeń notuje się podczas działań wojennych.
„Tylko szybkie zdecydowane postępowanie lecznicze jest w stanie uchronić chorego z zakażeniem zgorzelą gazową przed inwalidztwem, a nawet i śmiercią” – czytamy w publikacji.
Jak przebiega choroba?
Na początku choroby pojawia się silny ból w okolicy rany, obrzęk, zaczerwienienie lub brunatne zabarwienie skóry. Charakterystyczne są pęcherzyki gazu w tkankach, pod palcami wyczuwalne jest „trzeszczenie”, a z rany może wydobywać się cuchnąca wydzielina.
Razem z postępującą martwicą tkanek dochodzi do objawów ogólnych:
Toksyny bakterii uszkadzają serce, nerki i inne narządy, co szybko może doprowadzić do wstrząsu septycznego.
– Zwykle leczenie polega na chirurgicznym usunięciu zakażonej tkanki oraz podaniu bardzo silnych dawek antybiotyków dożylnych – mówi dr Lindsey Edwards z King’s College London dla „The Telegraph”. – To ekstremalnie zagrażająca życiu infekcja – nieleczona ma śmiertelność bliską 100 procent – dodaje.
W praktyce oznacza to często rozległe operacje, a w najcięższych przypadkach amputację zajętej kończyny, uzupełnione terapią tlenem w komorze hiperbarycznej i intensywnym leczeniem objawowym.
Dlaczego choroba wraca w czasie wojny?
Gangrena kojarzona jest przede wszystkim z I wojną światową, błotnistymi okopami i polami nawożonymi obornikiem, gdzie licznie występowały bakterie Clostridium.
– Historycznie uznaje się ją za zjawisko z czasów I wojny światowej. Od tamtej pory stała się znacznie rzadsza, głównie dzięki wczesnemu oczyszczaniu ran, szybkiej chirurgii, antybiotykom i lepszemu leczeniu ran – przypomina ortopeda i oficer medyczny 202 Field Hospital, Alastair Beaven.
– Jednak wszystkie te działania wymagają dużych zasobów – wsparcia medycznego, logistyki i możliwości szybkiego transportu rannych – dodaje.
W Ukrainie tych zasobów dramatycznie brakuje. Większość zabiegów odbywa się w prowizorycznych, podziemnych punktach, które często nie są sterylne, a dostarczenie sprzętu czy leków jest bardzo trudne. Dodatkowo narasta oporność bakterii na antybiotyki, co komplikuje proces leczenia.
Zbyt późne leczenie
Zespoły chirurgów czekają w szpitalach na rannych, ale konwoje medyczne często są opóźnione, bo ich przejazd wiąże się z ogromnym ryzykiem. Gdy wreszcie pacjenci docierają na blok operacyjny, zaawansowana infekcja i martwica znacznie ograniczają możliwości rekonstrukcji.
– Widzimy coraz więcej osób z ranami, które powinny być do przeżycia – amputacjami, przypadkami wymagającymi jedynie transfuzji krwi – które umierają w terenie – mówi Alex.
– Tak wielu z nich nie da się na czas ewakuować i po prostu tego nie przeżywają – tłumaczy wolontariusz.
Magdalena Pietras, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- The Telegraph
- Polish Journal of Surgery
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.