Mateusz Domański, dziennikarz WP SportoweFakty: Co ciśnie się na usta po nieudanym finale z Polonią Piła?
Tadeusz Zdunek, przewodniczący Rady Nadzorczej Wybrzeża Gdańsk: Trzeba spokojnie poczekać i przemyśleć. Nie można podejmować nerwowych kroków.
Co powiedział pan zawodnikom bezpośrednio po niedzielnym meczu? Co w ogóle mówili oni sami?
To zostaje między nami. Nie ma sensu tego upubliczniać. Rozmowa na pewno nie była zbyt miła. O czym była? To już jest nasza sprawa.
ZOBACZ WIDEO: „Nie dam sobie tego wmówić”. Stanowcza reakcja Zmarzlika
Tak szczerze, czy spodziewał się pan, że Polonia Piła może was pokonać w finale?
Nie, nie spodziewałem się. Nie przyszło nam to nawet do głowy, że taka sytuacja może się stać. W pierwszej piątce mieliśmy trzech zawodników KLŻ, więc… bez „jaj”.
Z drugiej strony: Polonia rozkręcała się z biegiem sezonu i fajnie wypadła choćby w półfinale ze Startem Gniezno. Zespół zwiększał swój potencjał.
Ja to wiem, ale jeszcze niedawno mówiło się, że niektórzy nasi zawodnicy powinni jeździć w PGE Ekstralidze, a nie w Krajowej Lidze Żużlowej. Mówimy więc o dużej różnicy pomiędzy dwiema drużynami. Nasz skład mimo wszystko bardziej gwarantował wygraną niż zestawienie Polonii Piła. To jest jednak sport – stało się, jak się stało. Trzeba wystudzić głowy i to wszystko przeanalizować.
Czy mimo wszystko przychodzi panu na myśl, co mogło doprowadzić do braku waszego awansu?
Na razie trzeba ochłonąć i podejść do tego ze spokojną głową, a nie jeszcze z rozgrzaną po niedzielnych wydarzeniach. Inna sprawa, że jeżeli nie byłoby awarii Iversena w tym 15. biegu meczu w Pile, byłby remis. Mieliśmy więc trochę pecha. Tak samo niepotrzebny upadek Wysockiego. Później był tak poobijany, że nie był w stanie już skutecznie rywalizować. W niedzielę zresztą też nie był sobą. Zawiedli jednak inni zawodnicy – powinni pojechać lepiej.
Z drugiej strony – pilscy juniorzy spisali się fenomenalnie – pokonali waszych młodzieżowców 26:4. Rywale pojechali znakomicie.
Albo nasi zawodnicy spisali się słabo…
Rozumiem, że potrzebujecie chłodnych analiz, ale czy mimo wszystko pojawiają się jakieś znaki zapytania odnośnie do pańskiej dalszej obecności w gdańskim żużlu?
Jeszcze nie tak dawno w PGE Ekstralidze jechało się za 8-9 milionów złotych. Gdy my spadliśmy do najniższej ligi przez problemy finansowe, to jechało się za 2 miliony złotych. W tej chwili natomiast budżety poszły w górę 2-3 razy. Jest to za drogi sport. Nie wiem, czy zawodnicy muszą zarabiać aż 2-3 więcej niż kilka lat temu i czy silnik żużlowy musi kosztować 30-40 tys. zł, jak samochód osobowy. To jest prosty silnik… Co tam tyle kosztuje? Tunerzy koszą niesamowite pieniądze i to powinno zostać uregulowane. Jeśli ten sport potanieje, to każdy w niego wejdzie i zacznie się rozwijać. A wysokie koszty spowodują, że sport upadnie.
I jaka zatem konkluzja? Są jeszcze siły, by w żużlu działać?
Na razie nie mam żadnych konkluzji. Muszę dojść do siebie i wrócić do pracy, żeby dokończyć projektowanie najnowszego salonu. To w tej chwili jest dla mnie najważniejsze.
A jest już jakaś wstępna wizja składu na kolejny rok?
Po niedzielnym meczu wiele rzeczy się zmieniło. Zobaczymy.
Skład na Metalkas 2. Ekstraligę był już gotowy?
Praktycznie tak, ale niestety teraz trzeba to tworzyć od początku. Nie przewidywaliśmy w ogóle takiej sytuacji.
Wraca jeszcze jeden wątek: braku baraży w KLŻ. Trochę ich brakuje, kiedy chętnych do awansu jest więcej niż jedna drużyna.
Myślę, że w barażu nie bylibyśmy na straconej pozycji. Z Orłem Łódź śmiało mogliśmy jechać. Oczywiście, że baraży brakuje. Przywrócono je między ekipami z PGE Ekstraligi i Metalkas 2. Ekstraligi – zobaczymy, czy faktycznie jest taka szalona różnica, jak zawsze mówią i czy rzeczywiście te dwie ligi, jak zawsze się mówi, to dwa światy. Rzeczywistość wszystko zweryfikuje.